Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 marca 2013

h2>Świadectwo Kwalifikacji???

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


W jakiś niewyjaśniony sposób, ktoś w Polsce wymyślił coś, co dla uatrakcyjnienia nazwano: "Świadectwem Kwalifikacji". Śmieszne lub żałosne, ale prawdziwe. Na całym swiecie też wymaga się od kierowcy podnoszenia umiejętności, ale za to płaci pracodawca i nie jest bzdurą na bzdurze!

W ubiegłym roku zrobiłem prawo jazdy na autobus (kat. B, posiadam od roku 1991). W trakcie kursu okazało się, że nawet posiadając prawo jazdy kategorii "D", nie mogę prowadzić autobusu, bowiem wymagane jest coś co nazywa się "świadectwem kwalifikacji". Jestem człowiekiem, który musi wszystko mieć wyłożone na tacy, a więc zacząłem szperać. Okazuje się, że przepis o "świadectwie kwalifikacji" łamie prawo UE, gdyż w krajach Unii takie coś wcale nie istnieje, a jeżeli istnieje, to pracodawca podnosi kwalifikacje kierowcy - czym chce go zwabić do pracy u siebie. Mój kolega prowadzi samochody ciężarowe z naczepą i pracuje za granicą już od wielu lat, co tu jest ciekawe jego pracodawca najpierw w Danii, potem w Niemczech, a obecnie w Hiszpanii nie wymaga czegoś takiego jak świadectwo kwalifikacji potrzebne do przewozu towarów. I wspominam o tym dlatego, że ów kolega często przyjeżdża na załadunek do Polski. Pracodawca nie potrafił zrozumieć co to jest tzw: „świadectwo kwalifikacji” i kazał jeździć, bowiem w krajach UE nie występuje takie pojęcie. Żaden kierowca w krajach UE nie musi posiadać żadnych dodatkowych kursów, poza prawem jazdy, które wedle kategorii uprawnia do prowadzenia pojazdów, czy przewozów rzeczy lub osób.

Zetknąwszy się z tym problemem, kiedy zamierzałem podjąć pracę jako kierowca autobusu w PKS, gdzie zarobki nie przekraczają 1000zł, podjąłem decyzję, iż nie wyłożę 800zł na robienie żadnego idiotycznego świadectwa, bo do prowadzenia autobusu uprawnia mnie prawo jazdy kategorii "D".

O wiele później dowiedziałem się, iż tzw: "świadectwo kwalifikacji" powstało w oparciu o dyrektywy unijne. To ciekawostka, bo nie sądzę, aby taka dyrektywa powstała, a dyrektywa to nie bezwarunkowy nakaz, a zaledwie wskazówka.

Gdzieś usłyszałem, że nakazem UE w Polsce wraz z nadejściem roku 2008 miały zostać zniesione wszelkie bzdury typu: "świadectwo kwalifikacji". Kilka miesięcy temu wysłałem takie zapytanie do Ministerstwa Transportu, ale odpowiedzi nie otrzymałem i wcale jej się nie spodziewam.

Może sprawę warto oprzeć o Trybunał Międzynarodowy? Czy przyjdzie kiedyś taki dzień, że polscy politycy zaczną zajmować się tym, czym powinni? Wymyślenie „świadectwa kwalifikacji” jest dobrym pomysłem tylko w celu zbierania pieniędzy. Nie dość, że zarobki są żałosne, to jeszcze należy wyciągnąć ile się da. Ktoś kto chce pracować w zawodzie kierowcy, musi zrobić sobie dodatkowe uprawnienia, po co istnieje zatem prawo jazdy? Ja jestem przeciwny, ale milion ludzi mówi, że tak musi być i mój głos zupełnie nie jest słyszalny.

Tylko w Polsce dyrektywę trakuje się jako nakaz, a nakaz jako dyrektywę. Jednak tylko wtedy, gdy takie działanie jest korzystne dla rządzących. A wszyscy pokornie spuszczają głowy stwierdzając, że tak musi być! Wcale tak nie musi być...

---

Krzysztof Dmowski
http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz